reklama
reklama

Amatorska liga na Orliku. X kolejka

Sport, Wiadomości, 16.06.2016 08:00, a

 

Relacja z przebiegu dziewiątej kolejki Amatorskiej Ligi Futbolowej rozgrywanej na Orliku w Nowej Wsi. Grają tam zespoły z Kęt, Andrychowa i okolic.

Relacja z przebiegu dziesiątej kolejki Amatorskiej Ligi Futbolowej rozgrywanej na Orliku w Nowej Wsi. Grają tam zespoły z Kęt, Andrychowa i okolic.

 

Amatorska liga na Orliku. X kolejka

10 kolejka ALF

 

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

 

9.06.2016

KCP Team – K3 9:2

 

KCP Team do gry przystąpiło bez rezerwowych, w ekipie księgarzy zabrakło osieckiego zaciągu (Sporysz, Juras). Muzycy od pierwszego gwizdka sędziego narzucili swoje warunki i raz za razem stwarzali groźne sytuacje strzeleckie. Przychodziło im to łatwo, bo rywale dali się zdominować i przez większość meczu byli dla nich mało wymagającym sparingpartnerem.

W 4 minucie , po błędzie obrońcy pierwszą bramkę dla KCP Team zdobył Adrian Majkuciński. W7 minucie mogło być już 2;0, ale w sytuacji „sam na sam” uderzenie Artura Grządziela sparował Michał Wysogląd, a dobitka Sebastiana Zająca przeszła obok słupka. Najskuteczniejszy strzelec muzyków zrehabilitował się jeszcze w tej samej minucie – po akcji Majkucińskiego, który najpierw przechwycił piłkę, a następnie zakręciwszy niemiłosiernie obrońcą w rogu „piątki” precyzyjnie ją podał – spokojnie trafił do siatki. Dwie minuty później Grządziel sam „obrócił” rywala i płaskim uderzeniem zdobył trzeciego gola dla swojego zespołu.

W 12 minucie aktywny Grządziel przedarł się z piłką w polu szesnastki w iście „slalomowym” stylu (nie muszę chyba dodawać, że obrońcy czarnych koszul robili za tyczki) i strzelił, tyle że niecelnie.

KCP Team cały czas grało szybko, agresywnie, kompletnie odcinając od podań jedynego napastnika K3, Wacka Farona. W 17 minucie, po kolejnym przechwycie, piłkę w siatce księgarzy umieścił Rafał Janosz.

Ostatnie 10 minut pierwszej połowy to atak non stop muzyków (grali wysoko, dwoma, zmieniającymi się nazwiskami trójkami) ale poza poprzeczką Grządziela i kilku niecelnymi strzałami nic już nie nawojowali. W 25 minucie po raz pierwszy w tym meczu poważniej „zatrudnił” bramkarza KCP Team, Wojtka Wiktora, Przemysław Gałuszka.

Druga odsłona zaczęła się od „klepanej” akcji Zająca z Grządzielem, zakończonej kolejnym trafieniem tego ostatniego oraz od frontalnego ataku na bramkę Wysoglada. W 31 minucie księgarzom udało się na moment uśpić czujność przeciwnika i wyprowadzić z „oblężonej twierdzy” szybką kontrę (Pawiński-Faron) po której Wacek zdobył pierwszą bramkę dla K3. W 35 minucie pięknym uderzeniem z dystansu ( prawie z połowy boiska), na dodatek z ”pierwszej piłki”, popisał się Mateusz Błasiak i było już 6:1 .

KCP Team podkręciło jeszcze bardziej tempo (świetnie rozgrywał piłkę w środkowej strefie Majkuciński) i na przedpolu księgarzy niemal nieustannie dochodziło do niebezpiecznych sytuacji bramkowych, ale do bramki nic nie mogło wpaść, bo albo zawodziły celowniki muzyków albo świetnie bronił Michał Wysogląd (nr 1 tego spotkania!). Trudno się dziwić, że poirytowany Wiktor zawołał do mnie: „mamy sto tysięcy sytuacji.. niech pan napisze o skuteczności!” Robi się Wojtek! Napisałem.

Nie trafiali muzycy, trafili księgarze. Wiktorowi, po mocnym strzale, piłka odbiła się od klatki piersiowej, doskoczył do niej Faron i wepchnął ją do siatki

W końcówce meczu KCP Team – strzelecko – odblokowało się - dwie bramki zaliczył Grządziel, a ostatnią , dziewiątą, po kapitalnym, zespołowym „dziadku” w obrębie pola karnego, Adrian Majkuciński.

Marsowe oblicze kapitana Michała Wysogląda i jego nietypowe milczenie po meczu, świadczyło o tym , że nie był on zadowolony z postawy zespołu. Coś mi się wydaje , że parę gorzkich słów padnie..oj! padnie..

 

Desperado Team – Mistrzowie Osiedla 6:4

Z dwóch zespołów okupujących dolne rejony tabeli logistycznie zdecydowanie lepiej przygotowali się zawodnicy Desperado Team (pojawili się w optymalnym zestawie kadrowym).Mistrzowie Osiedla w tym temacie prezentowali się zdecydowanie skromniej.

Pierwszą bramkę dla niebieskich zdobył w 4 minucie Łukasz Hałat, a na następną przyszło nam czekać do końca pierwszego kwadransa, kiedy to Przyczajony-Tygrys-Ukryty-Smok czyli Paweł Niedziela wymanewrował obrońcę po lewej stronie boiska i zagrał piłkę do Michała Hankusa. Kilkanaście sekund później było już 3:0 dla niebieskich – źle zagraną przez Tomasza Lacha futbolówkę przechwycił Przemysław Jekiełek i pewnie umieścił ją w siatce. Kapitan andrychowian szybko zrehabilitował się i w 18minucie, po zagraniu Mirosława Sołtysiaka, zdobył pierwszego gola dla osiedlowców. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy, za sprawą trafienia Andrzeja Żebry, Desperado Team znowu odskoczyli rywalom na 3 „oczka”.

Druga odsłona rozpoczęła się od groźnego, ale nieskutecznego uderzenia Pawła Sołtysiaka oraz od kapitalnego trafienia w samo „okienko” Mieczysława „Mietka” Skowrońskiego (znowu po akcji Mirosława Sołtysiaka).W 35 minucie kontrę wyprowadził Hałat i - tu trzeba zawodnika niebieskich pochwalić, bo zachował się nieegoistycznie - zamiast połasić się na ustrzelenie bramki na własne konto, zgrał piłkę lepiej ustawionemu Żebrze. W 38 minucie kapitalnej sytuacji nie wykorzystał z kolei Rafał Limowski- po uderzeniu głową z „pół metra” posłał piłkę obok słupka.

Na pięć minut przed końcem spotkania zapachniało autentycznie sportowym heroizmem. Zawodnik Grzegorz Skowron, który złapał w pierwszej połowie nabawił się paskudnej kontuzji naderwania mięśnia po której, zdawało się, z miesiąc albo i więcej piłki nie posmakuje, naraz ni stąd ni z owąd był ożył i wskoczył dziarsko na murawę. Niestety organizmu nie oszukasz. Mięśnia dwugłowego szczególnie… więc dzielny zawodnik Grzegorz Skowron jak wszedł tak szybko zszedł .. znowu kuśtykając. Cóż mogę powiedzieć? .Gloria victis!

W końcówce meczu niebieskich postraszyli Paweł Sołtysiak (uderzył w słupek) i Andrzej „Hesus” Bieszko (posłał piłkę minimalnie nad poprzeczką), w odpowiedzi Jekiełek w sytuacji „sam na sam” trafił w bramkarza, a Andrzej Żebro, w podobnej, zachował więcej zimnej krwi,” przetrzymał” golkipera i umieścił piłkę w siatce. Ostatnie słowo w temacie goli należało do andrychowian – z karnego, za faul na Skowrońskim, bramkę zdobył.. bramkarz Mateusz Targosz, a następną, z kontry z Pawłem Sołtysiakiem, Mieczysław Skowroński. Spóźniony finisz mistrzów osiedla nie na wiele się zdał i cenne punkty trafiły na konto ekipy Tomka Harężlaka i Kamila Forysia.

Ps Karol Wójcik pewnie już odetchnął , ze mu się „upiekło”..a tu masz..jednak nie..:-)

Suplement do relacji: w 50 minucie spotkania „setki” nie wykorzystał defensor niebieskich Karol Wójcik posyłając futbolówkę z najbliższej odległości nad poprzeczkę…

 

 

Football Academy Andrychów – Andrychów FC 1:9

Derby Andrychowa dla akademików zaczęły się jeszcze przed meczem. Zaczęły logistycznym zgrzytem, bo kapitan Seweryn Łysoń na to ważne spotkanie uzbierał raptem pięciu zawodników (na całe szczęście w ostatniej chwili do ekipy dołączył Damian Jaskólski i FAA mogło zagrać przeciwko mistrzowi ALF w pełny składzie). Andrychów FC zaatakował od pierwszego gwizdka sędziego i już w 4 minucie wywalczył rzut karny, którego nie wykorzystał Kamil Kozłowski (strzał obronił Kamil Babiński). W chwilę później kapitan jasnoniebieskich, Grzegorz Cholewka, trzykrotnie próbował zaskoczyć rywali uderzeniami z dystansu i półdystansu, ale skończyło się tylko na jednym trafieniu w słupek. „Mistrzowie pierwszego kwadransa” (FAA w większości rozgrywanych spotkań zdobywało w pierwszych, piętnastu minutach bramki i prowadziło) zepchnięci do głębokiej defensywy umiejętnie neutralizowali ataki rywali( w gronie kibiców zgodnie uznaliśmy, ze jak wytrzymają początkowy kwadrans bez straty bramki, to będzie można śmiało podciągnąć ten wyczyn do rangi tych wcześniejszych, „wygrywanych”)

I udało się! Akademicy stracili bramkę w.. pierwszej sekundzie szesnastej minuty ( trafił Kamil Kozłowski).

W 18 minucie na New Village Stadium pojawił się milczący fanklub andrychowian, a w 19 urazu ręki, po efektownej przewrotce, doznał Damian Wieczorek i musiał opuścić murawę. O ostatnich minutach pierwszej połowy zapewne szybko chciałby zapomnieć Kamil Kozłowski – „Peszko” najpierw ładnie „namieszał” w polu karnym, ale z pięciu metrów trafił w golkipera Babińskiego, a w 25, w środkowej strefie boiska, zamiast zagrać piłkę do swojego bramkarza, Grzegorza Bryzka, wdał się niefrasobliwie w „przepychany” pojedynek biegowy z szybkim Jakubem Sokołowskim i - trafiła.. „Koza” na kamień! – nieoczekiwanie go przegrał! Więcej, napastnik akademików zdołał ulokować piłkę w siatce rywali ( przypominam: FAA grało w osłabieniu!) i tym samym doprowadził do sensacyjnego remisu.

 

W drugiej odsłonie, choć na boisko powrócił pokiereszowany Wieczorek, przewaga AFC zaczęła wyraźnie wzrastać, choć nie od razu przełożyła się na wynik (między 26, a 35 minutą mieliśmy t y l k o - lepsze lub gorsze - „substytuty” bramek czyli: słupek Michała Kubacki, „główkę” Michała Kubacki, świetnie obronioną przez Babińskiego, mocny strzał obrońcy Adama Zwieńczaka oraz dynamiczne i precyzyjne trafienie w zawieszoną na nieboskłonie lampę orlikowego jupitera autorstwa Przemysława Stuglika) Taka sytuacja zdawało się mocno frustrować mistrzów ALF, a kapitana Cholewkę najbardziej (rozładował się sprawdzając piłką wytrzymałość boiskowego płotu).

W 32 minucie „worek w końcu rozwiązał się” – na 2:1 trafił Kubacka, na 3:1 po kontrze, z „dobitki” Cholewka, dalej przepiękną bramkę na 4:1 i przepiękną, poprzedzającą ją akcję, zaliczył Kozłowski (położył obrońców i bramkarza technicznymi trickami), później taki na raty z woleja na 5:1, trafił Kubacka, na 6:1 z kontry obrońca Marcin Kaliński, z kolejnej kontry, w zabawowym klimacie duetu Kubacka-Kozłowski, Michał Kubacka..to było na 7:1, Kozłowski na 8:1 i na koniec Adam Zwieńczak na 9:1.

Kubacka mógł podnieść rezultat na dwucyfrowy poziom, ale, ale jego uderzenie z dystansu na „pustą bramkę” ( golkiper biegał w „polu”) wylądowało na słupku.

Football Academy Andrychów , które tak dzielnie poczynało sobie przez pierwsze 35 minut, w końcowej części meczu nie miało już niestety żadnych argumentów, by nawiązać równorzędną walkę z rywalami „zza miedzy” (do końca zdołał szarpał tylko niezmordowany Jakub Sokołowski).

 

10.06.2016

Niwa – Niezniszczalni 8:7

Niezniszczalni po ostrej reprymendzie kapitana Krzysztofa Szumowskiego stawili się na meczu w pełnym zestawie, a nawet z czterema rezerwowymi, co już samo w sobie było sukcesem. Oldboje Niwy z kolei zaskoczyli roszadą w ustawieniu – w bramce zaczął Sylwester Bączek, zaś w polu dotychczasowy golkiper Dawid Śleziak.

Spotkanie zaczęło się od kilku składnych, aczkolwiek niezakończonych bramką, akcji nowowiejskiego zespołu, co od razu wywołało irytację „Dziadka” ( „nieudolni” to było najdelikatniejsze i jedyne, cenzuralne określenie kolegów). W 4 minucie groźną kontrę wyprowadził niezniszczalny Artur Harat, ale jego uderzenie obronił nogą Bączek ( obronił i skwitował jak zwykle skromnie: „ale jestem rewelacyjny..”)

W 5 minucie gol wreszcie padł - w środek bramki uderzył Rafał Fabia, ale Tomek Harężlak nie zdołał utrzymać jej w rekach. Dwie minuty później po indywidualnej akcji i strzale Ireneusza „Dżakobsa” Jakubca z dobitki na 2:0 podwyższył Śleziak.

Niwa w tym okresie grała szybko, dynamicznie, zawodnicy wozili się z piłką, grali ostre piłki na dobieg, ale czy aby w szlachetnym zapale nie zapomnieli o zasadzie „mierz siły na zamiary”? Podobne wątpliwości miał chyba defensor Rafał Naglik , bo zaczął ostro przywoływać do swoich kolegów do porzucenia „radosnej twórczości” i wzięcia pod uwagę tego, ze do końca pojedynku pozostało jeszcze sporo..sporo minut.

I rzeczywiście nie minął kwadrans, a gęsi dopadła pierwsza i nie ostatnia w tym meczu „zadyszka” z której niezniszczalni skwapliwie skorzystali, zdobywając najpierw gola kontaktowego (Dominik Harężlak), a w kilkadziesiąt sekund później wyrównującego (po uderzeniu z dystansu Włodzimierza Gasidły). Przy tym wyniku Sylwester Bączek wpadł w stan ekstatycznej furii, której nie zneutralizowała nawet szybka, indywidualna riposta Rafała Fabii ( na 3:2).W 19 minucie „Dżakobs” trafił w słupek, Tomasz Majdak w stuprocentowej sytuacji, w poprzeczkę i wreszcie Śleziak – po uwolnieniu się od rywali w polu karnym – do siatki. Niezniszczalni nie rezygnowali i w 20 minucie , po kontrze Harata (ładnie położył zwodem ciała bramkarza) zdobyli trzecią bramkę, a w 22, po akcji Kamila Leśniaka i wciśnięciu futbolówki, niemal z linii bramkowej, przez Damiana Dwornika, doprowadzili do remisu 4:4.

Druga połowa zaczęła się od wyśmienitej okazji niezniszczalnych (Artur Gasidło zwany „Bułgarem”, z „główki” trafił w poprzeczkę, a dobitka z dwóch metrów, minęła słupek o centymetry!) oraz rewelacyjnej akcji Niwy – z polowy boiska precyzyjnym crossem posłał piłkę do wysuniętego na rubieży Dawida Śleziaka Rafał Naglik, „Buffon” z pierwszego uderzenia zgrał ją Tomaszowi Majdakowi, a filigranowy napastnik tym razem nie zmarnował okazji i pewnie umieścił ją w siatce. Dziwna rzecz! wyjście na kolejne prowadzenie nie miało najmniejszego przełożenia na „Dziadka” Bączka. Matuzalem* orlikowem i nie tylko orlikowej piłki jak psioczył na swoich kolegów na początku tak i psioczył później (przy czym określenie: „psioczył” jest najdelikatniejszym z tych jakie z jakich udało mi się znaleźć) . W końcu jednak znalazł się jeden mocny, który nie pęknął przed legendą i ją najpierw .. zbeształ, a potem przywołał do porządku.**

W 31 minucie Dawid Śleziak egzekwując rzut wolny ze swojej połowy zaryzykował i przymierzył na bramkę – no i opłaciło się! Słońce oślepiło stojącego akurat między słupkami Leśniaka (zmienił wcześniej Krzysztofa Szumowskiego) i piłka, po pozornie niegroźnym kopnięciu, wpadła do siatki. W35 minucie niezmordowany Fabia wyprowadził kontrę i zagrał „górną piłkę” do czającego się na piątym metrze Jakubca. Napastnik Niwy chciał ją wepchnąć do siatki efektowną „główką”, ale uderzył futbolówkę na tyle nieprecyzyjnie, że ta wróciła do Fabii i ex-solarz sam musiał dokonać „egzekucji” („Dżakobsowi” na pocieszenie pozostała nieplanowana..asysta).

Między 37, a 40 minutą niezniszczalni próbowali zmniejszyć dystans , jednak strzały Edwarda Masa i Damiana Dwornika , Bączek bronił jedną ręką. Dosłownie. Bez przenośni. W innych przypadkach w sukurs przeżywającym kolejną zadyszkę, a nawet zapaść, oldbojom przychodziła totalna niemoc strzelecka niebiesko-czarnych ( Mas z „piątki” posłał piłkę w „sufit” , a czwórka niezniszczalnych przez zabawę w „ciuciubabkę” sromotnie przegrała pojedynek z bramkarzem).

W końcówce meczu nastąpiło przebudzenie niebiesko-czarnych - Kamil Leśniak, w odstępie minuty, zdobył dwie bramki i dał potężną dawkę pozytywnej energii całemu zespołowi, co z tego skoro sen o pierwszych w tym sezonie punktach przerwał Rafał Fabia (napastnik oldbojów zdecydował się na samotny rajd przez pól boiska zakończony celnym strzałem na 8:6). Na 4 minuty przed końcem meczu potężnym, bezpośrednim uderzeniem z rzutu rożnego do ostatniego „kontaktu” doprowadził Artur Harat Na więcej strat, mimo zmasowanego ataku niezniszczalnych, gęsi sobie już nie pozwoliły i szczęśliwie, bo szczęśliwie, zainkasowały trzy punkty.

 

*za wikipedią: postać biblijna, syn Henocha, najstarszy człowiek wymieniony w Starym Testamencie, mający żyć 969

** Śleziak..Dawid Śleziak..

 

Kojoty – Oldboys Beskid Andrychów 5:1

Że oba zespoły – delikatnie rzecz ujmując – nie przepadają za sobą, wiadome było nie od dziś. Stąd mecz w swoim grafiku potraktowałem jako ten z rzędu „podwyższonego ryzyka”.

Podwyższone ryzyko, podwyższonym ryzykiem.. ja jednak przede wszystkim liczyłem na dobre sportowe widowisko, dwóch twardo grających zespołów i tu już na wstępie zaliczyłem spore rozczarowanie. Oldboje do tego, jakby nie było, spektakularnego pojedynku przystąpili w potężnym osłabieniu – przede wszystkim zabrakło będącego ostatnimi czasy w znakomitej formie, Marka Kudłacika (między słupkami musiał stanąć obrońca i kapitan Grzegorz „Kucyk” Mizera), nie pojawił się też duet dobrze ze sobą współpracujących napastników czyli Krzysztof Kopytko i Łukasz Smaza, nie pojawili się Leszek Książek i Łukasz Lachendro. Kojoty, które coraz wyraźnieji śmielej celują w „majstra” , wystąpiły praktycznie w najmocniejszym zestawie (zabrakło tylko Pawła Puchały i ciągle borykającego się z urazem, Kuby Gawła).

Sytuacja kadrowa zdeterminowała poczynania obu zespołów - Beskid postawił na obronę i konsekwentne zabezpieczanie tyłów, stado, zdecydowanie na atak, ale bez ułańskiej brawury.

W 2 minucie błąd komunikacyjny z bramkarzem popełnił doświadczony zawodnik andrychowian, Józef Ryłko i Daniel Ferreri bezlitośnie to wykorzystał. Prowadząc 1:0 kojoty próbowały nękać rywali i z indywidualnych wypadów (dwa razy przy takich akcjach Sebastian Pilarski musiał uciekać się do taktycznych (?) fauli, kładąc na murawę, bez kartkowych konsekwencji, najpierw Arka Orlickiego, a potem Jana Królickiego) oraz ze strzałów z dystansu. I właśnie po jednym z takich uderzeń w 9 minucie, Ferreri zaskoczył zasłoniętego Mizerę. W 11 minucie o włos od zdobycia gola był Mateusz Kurec, ale z bliskiej odległości trafił z „główki” w bramkarza. Swoje szanse mieli jeszcze „Ferri (w sytuacji „sam na sam” trafił w bramkarza) i Mateusz Majda ( ładnie zastawił się, obrócił i dość rachitycznym strzałem trafił w słupek).

Oldboje sporadycznie próbowali atakować szybkim Kamilem Góralem i wracającym po dłuższej przerwie na NVS, Januszem Cholewą (w końcówce pierwszej połowy ten pierwszy popisał się piękną „główką” po crossowym podaniu Ryłki, niestety minimalnie przeniesioną nad poprzeczką oraz groźnym wolejem, z kolei ten drugi, w 22 minucie nie wykorzystał świetnej sytuacji, w której do pokonania miał tylko bramkarza Piotra Wróbla).

W 28 minucie Ryłko sfaulował będącego w wyskoku Ferreriego i niedobre fludy, jak za starych „dobrych” czasów, znowu pojawiły się na New Village Stadium. W 33 minucie groźnie uderzył Góral, Wróbel skrócił kąt i nie dał się zaskoczyć. W chwilę później ponownie świetną sytuację zmarnował Cholewa, bo zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału. W 35 minucie nikt nie miał idealnej okazji na zdobycie bramki - ale że życie nie znosi próżni - Ryłko w ostrym starciu „potraktował” Orlickiego łokciem. Niedobre fluidy zaczęły szaleć, a już oszalały na maksa , gdy na boisku doszło do małej „potyczki” z malutkim akcentem fizycznym pomiędzy Pilarskim, a Królickim, zakończonej żółtą kartką dla defensora Beskidu i rzutem wolnym dla stada, który – rozegrany bardzo nietypowo - celnym uderzeniem z prawej flanki wykończył Tomasz Dudek. W myśl przepisów Pilarski mógł wrócić na murawę wrócił , co z tego skoro niemal w tym samym momencie kartkę „łapnął” Grzegorz Górka i andrychowianie – znowu w osłabieniu – stracili kolejnego gola ( Ferreri). W 42 minucie po przechwycie piłki, honorowe trafienie zanotował Górka, a Dudek za ostrą grę powędrował na dwie, karne minuty.

Ktoś z obserwatorów rzucił, zresztą zupełnie słusznie: „każde wejście na styku i będzie ostro..” Na szczęście do takich stykowych sytuacji już nie doszło, za to dużo było werbalnych pretensji i złośliwości (za pyskówkę żółtą kartkę złapał Królicki , a ławka rezerwowych z Gawłem na czele, otrzymała reprymendę od arbitra za podgrzewanie negatywnych nastrojów i prowokowanie bramkarza awaryjnego andrychowian).

Ostatnią bramkę kojoty zdobyły po błyskawicznym zagraniu z autu (golkiper Grzegorz „Kucyk” Mizera, który ratował wcześniej niebezpieczną sytuację wyjściem ku linii bocznej i wybiciem piłki poza boisko nie zdążył wrócić do bramki i Ferreri nie miał najmniejszego problemu z umieszczeniem jej w siatce).

Po meczu delikatnie skrytykowałem pałętające się po parkingu resztki stada za zupełnie niepotrzebne słowne przepychanki w końcówce meczu. Resztki stada odpowiedziały mi, że to nie one, tylko te, które już odjechały, a jednosobowa część stada zupełnie zbiła mnie z tropu stwierdzeniem: „ panie Pawle derby rządzą się swoimi prawami..”

Aaaa..to były derby Arkadiuszu?..:-)

 

Ultras Kęty – Włatcy Stadionuf 0:8 (vo)

Ultrasi chcieli sobie koniecznie pooglądać paryskie playbacki na rozpoczęciu Euro 2016 i przełożyć spotkanie na inny termin, włatcy na to nie przystali, bo ponoć kolidowało im to z urlopami i ogólnie z roztrenowaniem zarządzonym przez Prezesa.

Stąd padł walkower.

 

Paweł Kłaput

 

szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na:  www.alf.futbolowo.pl oraz na stronie ALF na Facebooku.

reklama
News will be here

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

Brak komentarzy

reklama
reklama
pełne wyniki i terminarz ›
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama