reklama
reklama

Amatorska liga na Orliku. Czwarta kolejka

Sport, Wiadomości, 25.04.2016 17:42, a

Relacja z przebiegu czwartej kolejki amatorskiej ligi futbolowej rozgrywanej na Orliku w Nowej Wsi. Grają tam zespoły z Kęt, Andrychowa i okolic.

Amatorska liga na Orliku. Czwarta kolejka

 4 kolejka ALF

 

Orlik Nowa Wieś, New Village Stadium

 

21.04.2016

 

KCP Team – Football Academy Andrychów 11 -2

Miłe złego początki. W 2 minucie groźny strzał oddał kapitan akademików, Seweryn Łysoń , ale Wojtek Wiktor nie dał się zaskoczyć. Muzycy odpowiedzieli w 6 minucie – po akcji Kuby Migdałka piłkę do bramki FAA skierował Artur Grządziel. W 12 minucie, przy kolejnej kontrze KCP Team, bramkarza Andrzeja Sadlika, dwukrotnie – raz za razem - wyręczył Łysoń. W chwilę później kapitan andrychowian był już bohaterem akcji ofensywnej (po podaniu od Jakuba Sokołowskiego – uderzeniem z dystansu - wpakował piłkę do bramki rywali). Do końca pierwszej połowy trwała w miarę wyrównana walka, choć w 21 minucie, po błędzie bramkarza FAA, Artur Grządziel zdobył drugą bramkę dla muzyków.

Po przerwie KCP Team włączyło „drugi bieg” i akademikom nie starczyło już zupełnie kroku. Mam obszerny zapis , tego co się wtedy działo na murawie, ale czy warto dołować poobijanego beniaminka? (o dowartościowanie wicemistrza ALF się nie martwię, na nich jeszcze przyjdzie czas).

 

Bramki dla KCP Team strzelali – w pięknych i piękniejszych okolicznościach orlika - Kuba Migdałek 3, Adrian Majkuciński 2, Artur Grządziel 2, Damian Pałamarczuk 1 i Mateusz Błasiak 1.

Dla Football Academy „oczko” zaliczył Dawid Gibas.

 

 

Ultras Kęty – Andrychów FC 6:5

Mecz czołowych zespołów Ligi był znakomitym widowiskiem. Od pierwszej do ostatniej minuty.

Szybkim, dynamicznym z akcjami wedle sentencji: oko za oko..ząb za ząb.. bramka za bramkę. I z obowiązkowym iskrzeniem (w tym temacie nie do przebicia był duet - ze względu na fizyczny kontrast - dość egzotyczny: Mateusz Musiał- Michał Kubacka).

Ale póki co, pierwszy kwadrans spotkania upłynął pod znakiem w miarę spokojnego, wzajemnego badania się - w obu przypadkach zza tak zwanej „czujnej, ale nie podwójnej, gardy”. W 16 minucie padła pierwsza bramka (jej autorem był Dominik Nycz,który efektownym dryblingiem przedarł się przez obronę AFC) i czas szachów skończył się. W 17 minucie Ultrasi po uderzeniu Marcina Jekiełka prowadzili już 2:0. Andrychowianie zareagowali błyskawicznie i jeszcze w tej samej minucie, za sprawą technicznego loba Jakuba Strzeżonia , zdobyli gola kontaktowego. Kolejna kontra zainicjowana tym razem przez kapitana AFC, Grzegorza Cholewkę, zakończyła się wyrównującym trafieniem Michała Kubacki. Ostatnią bramkę w pierwszej odsłonie zdobył Mateusz „Żuraw” Musiał, który wykończył indywidualną akcje Jekiełka.

Jeszcze nie wybrzmiał gwizdek arbitra oznajmiający rozpoczęcie drugiej połowy, a na tablicy mieliśmy już wynik 4:2 dla kęczan – Rafał Michalak posłał piłkę z lewej flanki, precyzyjnie, z lekką rotacją, tuż przy „długim słupku”. W 29 minucie zespół Andrychów FC kapitalnie rozegrał na „jedną klepkę” rzut wolny i Witold Młocek nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem futbolówki w siatce kompletnie zaskoczonych rywali. Minutę później cytrynki ponownie odskoczyły na dwie bramki – kontrę Nycza , sytuacyjnym kopnięciem ze „szpica”, sfinalizował Adam Hawro. Oko za oko..ząb za ząb.. Z rzutu wolnego sprzed „szesnastki” , technicznym „rogalem” popisał się Kubacka (piłka po odbiciu się od wewnętrznej części poprzeczki przekroczyła całym obwodem linię bramkową i wyszła w pole, arbiter oczywiście gola odgwizdał)

Mecz zaczął powoli wchodzić w decydująca fazę i przy tak stykowym wyniku było niemal pewne, że pojawi się iskrzenie. I pojawiło się- filigranowy Kubacka prowokacyjnie wchodził w klincze z rosłym Musiałem i ugrywał , raz za razem, rzuty wolne (ku wyraźnej irytacji „Żurawia”), a po wyczerpaniu formuły wszedł w podobne, zadziorne relacje z innym ultrasem, Wojtkiem Wilkiem.

W 42 minucie Krzysztof Sołtysiak przytrzymał nieprawidłowo jednego z rywali, a że stało się to w obrębie pola karnego, sędzia bez wahania wskazał na „wapno”. Wybornej szansy na zmianę wyniku nie wykorzystał Dominik Nycz (jego strzał, intuicyjnie, nogą, wybronił bramkarz Grzegorz Bryzek) .

AFC , któremu widmo drugiej porażki zaczęła realnie zaglądać w oczy, zaczęło wyraźnie śpieszyć się i.. przyśpieszać – Kubacka z wolnego trafił w słupek (a Żuraw – za Kubackę – wyleciał z boiska na 2 minuty), Młocek uderzył z „główki” w Pietrasa, Kubacka, z dystansu, też („wyplutą” przez golkipera ultrasów piłkę, przechwycił Cholewka i podobnie jak koledzy trafił w nią w Pietrasa). Na 3 minuty przed końcem spotkania udało się wreszcie pokonać bramkarza keczan – potężne uderzenie Adama Zwieńczaka sparował Pietras, przy dobitce Strzeżonia był już bezradny.

Zdaniem obserwatorów, remis w tym emocjonującym meczu byłby najsprawiedliwszy, ale w futbolu rzadko mamy do czynienia ze sprawiedliwością – w ostatniej akcji, w ostatniej sekundzie – po kontrze Rafała Michalaka, bramkę na wagę trzech punktów, zdobył Michał Karkoszka.

 

 

Oldboys Beskid Andrychów – K3 2:1

Wydawać się mogło, że po wcześniej konfrontacji AFC z Ultras Kęty, gdzie poprzeczka wykonawcza została wysoko postawiona , nic równie ciekawego się raczej nie zdarzy, a jednak..

Mecz księgarzy z andrychowskimi oldbojami był bardzo dobrym widowiskiem, a pod względem iskrzenia przewyższył nawet to wcześniejsze.

W 2 minucie po długim, crossowym zagraniu uderzył głową Krzysztof Kopytko, minimalnie niecelnie. W 4, świetnym, prostopadłym podaniem obsłużył Łukasza Smazę , Sebastian Pilarski, ale napastnik Beskidu posłał piłkę nad poprzeczką. W rewanżu ciekawą, „klepaną” kontrą postraszyli: Przemysław Gałuszka z Wackiem Faronem, a nieco później , dwukrotnie, już sam Faron. W 15 minucie Beskid , za sprawą Kamila Górala, objął prowadzenie (pomocnik oldbojów przyjął piłkę na „szesnastce” i huknął mocno w sam róg, nie do obrony). W 19 minucie andrychowianie zdobyli drugiego gola – po wrzutce na „piąty metr” Kopytko zgrał piłkę głową do Smazy, a ten- również głową – wpakował ją z najbliższej odległości do siatki. Kilkanaście sekund później aktywny „Smazik” oszukał Przemysław Łatę, ale w sytuacji „sam na sam” z Michałem Wysoglądem uderzył obok bramki.

W 22 minucie bramkarz kięgarzy sfaulował Łukasza Smazę tuż przed linią pola karnego, z rzutu wolnego przymierzył etatowy egzekutor, Leszek Książek, ale piłka tylko „musnęła” słupek. W tej samej minucie ciekawą akcję zainicjował bramkarz andrychowian , Marek Kudłacik (przy braku klasycznego rozgrywającego, starsi panowie często korzystają z opcji „na skróty” – olewając strefę środkową, przez niemal całe boisko posłał piłkę ręką do wysuniętego na szpicy Smazy, a ten odważnie, bez zastanawiania się, próbował uderzeniem z woleja, zaskoczyć Wysogląda.

Już z pobieżnego opisu wiać, że w pierwszej odsłonie inicjatywa była wyraźnie po stronie andrychowian, co nie oznacza, że czarne koszule tylko broniły dostępu do bramki. Nie! jak tylko nadarzała się okazja próbowały atakować szybkimi: Wackiem Faronem, Tomkiem ”Łidżetem” Kojdrem czy poruszającym się na ich zapleczu, Szymonem Jurasem. Szkoda tylko, że w ich szeregach zabrakło tym razem Marcina Sporysza bo ten zawodnik bardzo dobrze potrafił „trzymać w ryzach” środek boiska oraz rozdawać i dzielić piłki.

Druga polowa zaczęła się od kilku składnych akcji andrychowian – uderzoną przez Pilarskiego piłkę, po rykoszecie, Wysogląd, z największym wysiłkiem sparował na rzut rożny, „Smazik” , w pojedynku „sam na sam” trafił w bramkarza, a w28 minucie zakotłowało się niemiłosiernie na przedpolu księgarzy (niemiłosiernie, ale bez konsekwencji bramkowych).

W miarę upływu czasu Beskid, mając już sensowną zaliczkę, zaczął grać - jak to określił swojej relacji, na swojej „stronce”, kapitan K3, Michał Wysogląd – „włoską piłkę” (myślę, ze chodziło mu o to słynne catenaccio czyli konsekwentną, doskonale zorganizowaną grę w obronie, w razie konieczności z wykorzystaniem fauli taktycznych czy innych, drobnych „prowokacji”).

Księgarze , nie mając już nic do stracenia odkryli się i ruszyli do przodu zdecydowanie odważniej (z dystansu, w swoim stylu huknął Mariusz Bułaś, a Juras, w idealnej sytuacji, posłał piłkę w słupek).

W 37 minucie „pasy”, wykorzystując rozluźnienie w defensywie K3, wyszły z dynamiczną kontrą, jednak Kopytko, zamiast zagrać piłkę do Smazy, zdecydował się na strzał i trafił prosto w bramkarza. Ta i poprzednie, niewykorzystane sytuacje zemściły się. W 38 minucie pięknym strzałem z woleja, kontaktowego gola zdobył Faron.

Od tego momentu atmosfera na New Willage Stadium skoczyła o kilkanaście stopni – Przemysław Gałuszka za obalenie Grzegorza „Kucyka” Mizery na trawę zobaczył żółty kartonik, także za faul boisko opuścił Łukasz Smaza, a za zbyt entuzjastyczno-sarkastyczny, szyty „grubymi nićmi”, aplauz pod adresem arbitra( cytuję: brawo sędzio!”), Tomek Kojder.

W emocjonującej końcówce szanse na zmianę wyniku miały oba zespoly, ale ich nie wykorzystały (Książek trafił w słupek, Kopytko też , tyle, że głową i bardziej anemicznie, a Faron mocno, już nie w słupek, tylko obok niego). Tym samym kolejne trzy punkty przypadły starszym panom spod Pańskiej Góry.

Po meczu zwycięzcy prosili mnie bym podkreślił bardzo dobre sędziowanie, przegrani , nie byli już w tej ocenie tak entuzjastyczni. Cóż.. stara prawda: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia 9tu: od wyniku)

Ps dla zawodnika K3, Adama Jury, mecz z oldbojami Beskidu był 300-nym spotkaniem, rozegranym w barwach księgarzy. Adamowi gratulujemy przywiązania do barw!

 

 

22.04.2016

Desperado Team – Niezniszczalni 5:2

 

Mecz żartobliwie określany jako o utrzymanie w Lidze.

W pierwszej minucie Paweł Niedziela z Desperado Team trafił w słupek i w pierwszym kwadransie była to najklarowniejsza sytuacja na zdobycie bramki.

W 15 minucie Kamil Foryś zagrał prostopadłą piłkę do Niedzieli, a ten , po wymanewrowaniu golkipera Mariusza Furmańskiego, ”wjechał” z piłką do bramki. W 18 minucie, po kontrze Adriana Bryzka, dwukrotnie przed szansą na pokonania Tomka Harężlaka, stanął z kolei napastnik Niezniszczalnych, Kamil Leśniak, ale jego strzały były zbyt anemiczne, by zaskoczyć bramkarza przeciwnika. Mając jednobramkowe prowadzenie, niebiescy szanowali piłkę, rozgrywali ją na własnej połowie, wciągali przeciwnika i , gdy tylko nadarzała się okazja kontrowali. I właśnie po jednej takich kontr, wyprowadzonej przez Andrzeja Żebrę, uderzeniem z „pierwszej piłki” drugiego gola dla Desperado Team, zdobył Łukasz Jurecki. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy „setkę” zmarnował niezniszczalny Kamil Witek, a Kamil Leśniak (też niezniszczalny) wdał się w polemikę z arbitrem w temacie rzutu wolnego na gwizdek.

Po wznowieniu gry z dystansu, potężnym uderzeniem chciał zaskoczyć Harężlaka, obrońca Włodzimierz Gasidło ( golkiper Desperdo Team w ostatniej chwili przeniósł piłkę nad poprzeczkę). W odpowiedzi Jurecki wdarł się w pole karne niezniszczalnych , położył bramkarza, ale odrzucony za mocno na bok, posłał piłkę obok słupka. W 32 minucie było już 3:0 dla Desperado Team – Furmańskiego, techniczną podcinką , pokonał ponownie Niedziela.

Przy tak wysokim prowadzeniu niebiescy nieco zwolnili i zaczęli pilnować wyniku (w tyłach „rządzili”: Kamil Foryś i Karol Wójcik). Pasywny okres w grze rywali skwapliwie wykorzystali niezniszczalni – kapitan Krzysztof Szumowski ruszył z piłką z własnej połowy Kamil Leśniak – na raty, bo na raty - zdobył pierwszą bramkę dla swojej ekipy i dał jej cień (przynajmniej na chwilę) nadziei na odwrócenie fatalnej sytuacji. Tak jak Leśniak ją dał, tak – w 43 minucie – Jurecki ją ostatecznie odebrał (napastnik Desperado przedarł się przez obronę i w sytuacji „jeden na jeden” nie dał szans Furmańskiemu.

W 46 minucie ostatecznie niezniszczalnych pogrążył Andrzej Żebro, a niezniszczalni, tak na” otarcie łez” zdobyli drugiego gola (po rzucie rożnym pięknym uderzeniem z woleja popisał się Damian Dwornik, który, w swoim stylu, skwitował swój wyczyn: „co..cieszynkę mam zrobić?” Miał zrobić. I zrobił.

 

Kojoty – Mistrzowie Osiedla 12:2

Pierwszą bramkę zdobyli Mistrzowie Osiedla. Paweł Sołtysiak uderzył technicznie z dystansu i Piotrkowi Wróblowi nie pozostało nic innego jak wyciągać piłkę z siatki. Do szybkiego wyrównania mógł doprowadzić Daniel Ferreri , ale posłana przez niego z rzutu rożnego futbolówka uderzyła w wewnętrzną część „długiego” słupka i wyszła w pole. Nie poszczęściło się „Ferriemu”. Poszczęściło się Pawłowi Puchale i po 6 minutach stado remisowało z osiedlowcami 1:1.. W 12 minucie, za sprawa Alana Matusiaka, andrychowianie wyprowadzili kontrę i zakończyli ją celnym trafieniem Tomasza Pękali.

W następnym okresie gry, mimo niekorzystnego rezultatu, przewaga (przynajmniej optyczna) kojotów zaczęła wyraźnie wzrastać (groźne uderzenie Arka Orlickiego, Ferreriego i Gawła, niewykorzystana „setka” Puchały, słupek Pękali, strzały głową Kurca),tak, że w końcowym fragmencie pierwszej odsłony andrychowianie zostali zepchnięci do prawdziwej obronę Częstochowy.

Ten ofensywny trend stada został nagrodzony: w 20 minucie (po rzucie rożnym do piłki przystartował Gaweł i z najbliższej odległości wpakował ją do siatki)oraz w 24, kiedy to ten sam Gaweł , po indywidualnej szarży, trafił po raz drugi.

Druga połowa to już prawdziwa „rzeź niewiniątek”. Bramki strzelali: najpierw dwa razy Gaweł, dalej Orlicki, Ferreri, Majda, Puchała, Ferreri (z dystansu, prawą nogą!), Gaweł ( głową, po :szczupaku”) i na koniec, ponownie Majda.

Mistrzowie Osiedla odpowiedzieli dwoma niecelnymi strzałami.

 

Włatcy Stadionuf – Oldboys Niwa 11:2

Niwiarze do meczu z władcami przystąpili skromną, siedmioosobową kadrą. I to był poważny błąd logistyczny. Rozeźleni dwiema porażkami na wstępie Lig ii podbudowani efektowną wygraną w trzeciej kolejce, włatcy stadionuf od początku meczu ruszyli ostro do przodu. Co prawda pierwszą, wyborną i niewykorzystaną sytuację, mieli oldboje Niwy (Ireneusz Jakubiec),ale później już supremacja ekipy Legienia nie podlegała dyskusji.

W 7 minucie,po dwójkowej kombinacji Mateusza Królickiego z Michałem Wróblewskim padła pierwsza bramka. Trzy minuty później głową, piłkę w siatce umieścił Wojtek Zacny. W 10 minucie rywalom urwał się Królicki i było 3:0. W pierwszym kwadransie do bramki Tomasza Wadonia trafiali jeszcze Wróblewski i dwa razy Zacny (6:0) .

I przy tym wyniku zziajany Sylwester „Dziadek” Bączek zgłosił chytrą propozycję, by grać.. od nowa. Propozycja upadła w pierwszym czytaniu.

W 17 minucie zaskoczyć bramkarza włatcuf, Mateusza Gawędę próbował Rafał Naglik, ale jego nieprzyjemny strzał „po koźle” przeszedł obok słupka. W 20 minucie urwał się obrońcom Rafał Fabia i strzelił mocno, jednak też niecelnie. Niewykorzystane okazje podsumował krótko i dosadnie, jak zwykle niezawodny w puentowaniu, „Dziadek” Bączek : „panowie..powinien być remis..”

Włatcy Stadionuf nie mieli takich problemów - tego wieczoru siedzieli na wyjątkowym „kopycie”, a Wojtek Zacny to już na zupełnie odlotowym kopycie, bo co strzelił to mu wpadało do siatki (w 20 minucie przymierzył z dystansu w sam „róg”).

Gwizdek na przerwę oldboje niwy przyjęli z wyraźną ulgą i westchnieniem: „no nareszcie..”

W drugiej odsłonie obraz gry specjalnie nie zmieni ł się, choć gęsi stworzyły sobie kilka sytuacji strzeleckich, a dwie z nich, nawet wykorzystały. Ale po kolei.

W 27 minucie przed kapitalną szansą na zdobycie bramki Niwa stanęła po raz pierwszy. Sędzia podyktował rzut wolny pośredni z odległości dwóch metrów od bramki włatcuf (wszyscy oldboje chcieli go egzekwować, w końcu stanęło na tym, że rywali rozmontują Jakubiec z Bączkiem – ten pierwszy zagrał piłkę do „Dziadka” „Dziadek „ przepuścił ją miedzy nogami (czyżby liczył , że któryś z kolegów będzie tak dalece antycypował?) i piłka.. spokojnie poturlała się , na aut boczny. Nie trudno zgadnąć jaka w chwilę później rozpętała się awantura w szeregach)..

W 29 minucie strzał Królickiegoz trzech metrów kapitalnie obronił Tomasz Wadoń, przy uderzeniu Kulmy już nie dał rady. W 36 minucie Królicki zrehabilitował się za wcześniejszą, niewykorzystaną „setkę”.

 

Przy stanie 9:0 Niwie udało się wreszcie pokonać Gawędę (bramkę z bliskiej odległości zdobył Rafał Fabia po podaniu od  Andrzeja Tomali).

Przy stanie 9:0 Niwie udało się wreszcie pokonać Gawędę (bramkę z bliskiej odległości zdobył Rafał Fabia po podaniu od Andrzeja Tomali).

 

W końcówce spotkania pokazał ł się w ofensywnej akcji Rafał Makowski – po szybkim rajdzie zagrał piłkę do Klęczara (10:1). Z drugiej strony ładną kontrę wyprowadził Rafał Naglik w kooperacji z Ireneuszem Jakubcem (ten drugi w chwilę później z ostrego kąta pokonał golkipera włatcuf). Wynik meczu na 11:2 ustalił Mateusz Królicki.

 

Paweł Kłaput

szczegółowe tabele, wyniki i strzelcy bramek znajdują się na:  www.alf.futbolowo.pl oraz na stronie ALF na Facebooku.

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

Brak komentarzy

reklama
reklama
pełne wyniki i terminarz ›
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama