Dziecko zmarło w miniony piątek w szpitalu, tuż po przewiezieniu karetką z domu. Karetkę wezwali rodzice, kiedy stan zdrowia chłopczyka zaczął się gwałtownie pogarszać. Próba reanimacji nie powiodła się.
Wadowicki szpital dostał potwierdzenie z laboratorium w Katowicach: dziecko było chore na wirusa "świńskiej grypy". Dyrektor szpitala Krystyna Grzesiek informuje jednak, że nie ma pewności, że to właśnie ten wirus był bezpośrednią przyczyną śmierci dziecka. Przyczyna zgonu będzie znana dopiero po przeprowadzeniu sekcji zwłok.
W Szkole Podstawowej nr 2, do której uczęszczał do pierwszej klasy chłopczyk, informują, że nie ma powodów do obaw. W placówce nie ma zagrożenia wirusem A/H1N1. Potwierdza to sanepid. Tymczasem wieść o śmierci ucznia szybko się rozeszła po mieście i niektórzy rodzice po prostu nie posyłają maluchów na zajęcia. Sanepid zaapelował w tym tygodniu do pracowników szkoły i rodziców, aby obserwowali dzieci i w razie czego od razu kontaktowali się z lekarzem.
Obecnie w szpitalu przebywają dwie osoby, u których również potwierdzono A/H1N1.
Od początku grudnia w wadowickiej lecznicy hospitalizowano ok. 10 pacjentów, u których podejrzewano wirusa A/H1N1. W kilku przypadkach zostało to potwierdzone.
asquit, 08.12.2009 10:22
7 lat wychowujesz dziecko, widzisz jak rośnie, jak się uczy, jak się śmieje. A tu masz ci los.... Trzymajcie się rodzice