Jak już pisaliśmy w sobotę (28.07.) nad rzeką Skawą w Jaroszowicach rozegrał się prawdziwy dramat. 15 kajakarzy wpadło wprost do rwącej rzeki.
Na miejsce wezwano służby ratunkowe: kilkudziesięciu strażaków, policjantów, zespoły ratownictwa medycznego. Zadysponowano także specjalną grupę ratownictwa wodnego z Krakowa. Jednocześnie na zaporze w Świnnej Porębie zatrzymano spływ wody, aby ograniczyć poziom Skawy.
Kajakarzy sprowadzono na brzeg. Długo trwała reanimacja poszkodowanego 32-letniego mężczyzny, który do chwili obecnej znajduje się w szpitalu w stanie ciężkim.
Turyści pochodzący z Tarnowskich Gór w wieku od 24 do 36 lat chcieli pokonać na kajakach rzekę Skawę od zapory wodnej w Świnnej Porębie do Witanowic za Wadowicami. Spływ był wyprawą prywatną, więc nie ma osoby, która odpowiadałaby w 100 % za wszystkich uczestników.
Obecnie policja prowadzi czynności pod kątem art. 308 KPK, czyli gromadzenie i zbieranie materiałów oraz wszelkich informacji celem ustalenia okoliczności tego zdarzenia. Przesłuchani zostali już wszyscy świadkowie – czyli 14 uczestników wyprawy - oprócz mężczyzny, który przebywa w szpitalu.
Jak informuje nas rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Wadowicach Agnieszka Petek wstępnie zostanie wszczęte postępowanie pod kątem art. 160 KK czyli narażania człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Za taki czyn grozi kara pozbawienia wolności do lat 3.
- Prowadzimy w tej sprawie postępowanie przygotowawcze. Badamy, czy nie doszło do narażenia uczestników spływu na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – powiedział Radiu Kraków zastępca prokuratora rejonowego w Wadowicach Zbigniew Piątek.
Keson, 03.08.2018 04:19
Służby przeciez pojechaly gasic pozary za granice PL
starymoher, 02.08.2018 12:59
Kto odpowie?Organizator i każdy uczestnik,bo to nie byli przedszkolaki które wsadzono do kajaków i puszczona z prądem.Ale dla mnie jest jeszcze jeden problem.Na zdjęciach widać jak dziewczyna siedzi na kamieniu a na nią patrzą ratownicy.Podobno siedziała tam 3 godziny.Tzw służb tam był od groma,to nie mogli zrobić z 5-6 chłopa tzw żywy łańcuch i ja sprowadzić na brzeg.Tam nie ma głębi,ani nurtu jak w Niagarze.pewnie bali się zamoczyć gacie,może czekali na śmigłowiec SAR z Ustki.Wstyd i żenada.Co w niczym nie umniejsza winy uczestników.