reklama
reklama

Mówią, że ten szpital to tragedia. „Nie wybaczę sobie, że mój tata tam trafił”

MAGAZYN, Wiadomości, 01.12.2022 18:45, eł

Kolejne relacje osób wzburzonych sytuacją w placówce, która miała pomóc ich bliskim.

Mówią, że ten szpital to tragedia. „Nie wybaczę sobie, że mój tata tam trafił”

Już niejednokrotnie opisywaliśmy zdarzenia, które miały miejsce w Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym w Andrychowie. Po naszym ostatnim artykule na ten temat (dostępnym tutaj), zgłosiły się do nas kolejne osoby, które bardzo żałują, że ich bliscy trafili do tej placówki. Jak twierdzą, pacjenci są w niej wręcz karygodnie zaniedbywani.

Pani Małgorzata od wielu miesięcy wyrzuca sobie, że zgodziła się na pobyt ukochanego taty w andrychowskim szpitalu. Mężczyzna bowiem nie opuścił go żywy... - Nie twierdzę, że umarł dlatego, że tam był. Ale wiem, iż w ciągu zaledwie kilku dni spędzonych na oddziale psychogeriatrycznym jego stan dramatycznie się pogorszył. Wiem też, że w tym szpitalu są ogromne zaniedbania. To co się tam dzieje, jest odbieraniem człowiekowi jego praw i godności – twierdzi kobieta.

Tata pani Małgorzaty cierpiał na demencję starczą, ale - jak twierdzi nasza rozmówczyni - nie tak zaawansowaną, by nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Po tym, w jaki sposób rozmawiał z bliskimi łatwo było ocenić, że nie tracił jeszcze kontaktu z rzeczywistością. W gorszym stanie był pod względem fizycznym. Z trudem się poruszał, z reguły jeździł na wózku inwalidzkim, ale z pomocą córki był w stanie przejść o własnych siłach do łazienki. Nic nie widział, ponieważ stracił wzrok w wypadku.

Na oddział psychogeriatryczny w Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym trafił w lipcu tego roku z powodu omamów, które zdarzały mu się, odkąd przeszedł COVID-19. - Polecił nam to psychiatra, który leczył tatę. Za pierwszym razem odmówiliśmy, ale w końcu nadszedł moment, że zdecydowaliśmy się, aby tata tam jechał. Miał spędzić w szpitalu najwyżej tydzień, półtora. Chodziło o to, by zdiagnozować, z czego się biorą te omamy – wspomina pani Małgorzata.


Jego pobyt w szpitalu zbiegł się częściowo z zaplanowanym wcześniej wyjazdem wakacyjnym jego córki, która w związku z tym mogła go odwiedzić dopiero wtedy, gdy tata przebywał na oddziale już od tygodnia. - Z początku odwiedzała go tylko mama. Kiedy po raz pierwszy do niego przyjechałam i zobaczyłam, w jakim jest stanie, byłam zdruzgotana. Leżał w brudnej, poplamionej pościeli, przesiąkniętej moczem, pomimo że był cewnikowany. Nie kontaktował, był totalnie bezwładny, miał opuchnięte ręce. Ale pomimo tego, że nie miał siły ich unieść, był przypięty pasami. Siedziałam tam trzy i pół godziny i większość tego czasu przepłakałam. Gdy coś próbował mówić, musiałam przytykać ucho do jego ust, żeby go usłyszeć. Mamrotał coś niewyraźnie, jak nigdy wcześniej. Miał założoną sondę, wiec zapytałam pielęgniarkę, po co, a ona stwierdziła, że nie chciał jeść – opowiada pani Małgorzata. – Nie chciał, czy nie miał go kto nakarmić? Tata był niewidomy, potrzebował pomocy.

Kobieta wyjaśnia, że w domu tata nie miał apetytu, ale mimo wszystko zjadał trzy posiłki dziennie. Chociaż miał demencję, wypowiadał się zupełnie klarownie i wszystko rozumiał. Doskonale wiedział, że ma jechać do szpitala na badania, choć rodzina ukryła przed nim naturę tej lecznicy, wiedząc, iż nie zgodziłby się na pobyt w placówce dla psychicznie chorych. – Po tygodniu tam spędzonym kompletnie nie miał świadomości, gdzie się znajduje. Sądził, że jest w domu. Moim zdaniem, był otumaniony silnymi lekami psychotropowymi – podkreśla kobieta.


Jak mówi, czystość sąsiedniego łóżka w tej samej sali również pozostawiała wiele do życzenia, widać było na nim nawet plamy krwi. Pościel jej ojca została zmieniona dopiero wtedy, gdy sama o to poprosiła. Pielęgniarki pomogły jej też przebrać tatę. - Nie mogłam tego zrobić sama, bo był zupełnie bezwładny. Przez pół roku opiekowałam się nim w domu i gdy go przebierałam, on mi w tym pomagał. Miał na to siły. W szpitalu zupełnie je stracił – mówi pani Małgorzata. - Gdy pytałam, po co jest zapięty pasami, usłyszałam, że wyrywał sobie sondę, a jej ponowne zakładanie to jest tragedia. Trudno mi było w to uwierzyć, gdy widziałam, jaki jest słaby. Ale choć próbowałam drążyć temat, pielęgniarki już nie chciały ze mną rozmawiać.

Kobietę zaszokowało również to, że chodzący pacjenci poruszają się swobodnie po całym oddziale, wchodząc między innymi do sal osób leżących. - Byłam świadkiem zapinania w pasy mężczyzny, o którym pielęgniarka mówiła, że jest agresywny. Przestraszyłam się wtedy, bo sama wcześniej widziałam, jak ten pacjent chodził, gdzie tylko chciał. A co by było, gdyby przyłożył mojemu tacie poduszkę do twarzy i próbował go udusić? Tata nie byłby w stanie się obronić... – zastanawia się pani Małgorzata. Jak dodaje, taki czarny scenariusz jest jak najbardziej prawdopodobny, bo pacjenci przez większość czasu są pozostawieni bez opieki. Kobieta zauważyła, że personel bardzo rzadko do nich zagląda. - Mój tata leżał w sali naprzeciwko dyżurki pielęgniarek, więc widziałam ich aktywność, a raczej jej brak – twierdzi kobieta.

Zaniepokojona niemal wegetatywnym stanem taty pani Małgorzata próbowała skonsultować się z psychiatrą, pod którego opieką jej ojciec był od kilku miesięcy. Naraziła się przez to na ciężkie wyrzuty (delikatnie rzecz ujmując) ze strony pani ordynator oddziału psychogeriatrycznego. – Nie jestem gotowa opowiedzieć o tym, co od niej usłyszałam. To były słowa karygodne w ustach lekarza – mówi pani Małgorzata, nie kryjąc łez.


Następnego dnia, gdy przyjechała do ojca, uprzedziwszy wcześniej o tym, że zamierza to uczynić, zastała zgoła inny widok. - Tym razem tata leżał w czystej pościeli, był ogolony, wyglądał trochę lepiej, ale nadal był spięty pasami i bardzo słaby. Zauważyłam też, że pacjent, który dzień wcześniej był ponoć agresywny, teraz leżał równie bezwładnie, jak mój tata. Była u niego rodzina. Córkę zbulwersował jego stan, nie rozumiała, co stało się z jej ojcem i mówiła, że go stamtąd zabierze, bo warunki są drastyczne – opowiada pani Małgorzata.

Ona sama też chciała przenieść tatę do innego szpitala. Zaczęła już załatwiać formalności, lecz zabrakło jej czasu, by je dokończyć, bo w międzyczasie starszy pan zmarł… – Po raz pierwszy byłam u niego w piątek. W środę jakby trochę lepiej kontaktował. Poznał mnie i powiedział, że ma ochotę na rosół. Obiecałam, że mu go ugotuję, ale nie zdążyłam tego zrobić… - mówi kobieta z płaczem. – Nigdy sobie nie wybaczę, że namówiłam tatę na te badania w szpitalu. Bo może, gdyby nie pobyt tam, jeszcze by żył. A nawet gdyby nie, to przynajmniej umarłby w domu, wśród bliskich, miałby godniejszą śmierć. Żałuję, że nie zabrałam go stamtąd od razu, gdy zobaczyłam, w jakim jest stanie. Teraz uprzedzam ludzi, którzy chcą tam oddać kogoś z rodziny, żeby tego nie robili.

Oprócz pani Małgorzaty skontaktowała się z nami jeszcze jedna czytelniczka, która opowiedziała nam kolejną bardzo smutną historię związaną ze szpitalem psychiatrycznym w Andrychowie. Jej brat popełnił samobójstwo w trzy dni po opuszczeniu tej placówki. Mężczyzna cierpiał na chorobę afektywną dwubiegunową. Charakteryzuje się ona gwałtownymi wahaniami nastroju. Po okresach silnego podekscytowania i nadmiernej energii chory popada w depresję.

- Mojego brata wypuszczono ze szpitala na jego prośbę. Mówił, że nikt go tam nie leczy, nikt się nim nie interesuje, dlatego nie będzie tam dłużej siedział. Miał porównanie z innym szpitalem, w którym przebywał przez jakiś czas, gdy mieszkał w innym województwie. Mówił, że tam były zajęcia terapeutyczne, spotkania z psychologiem, a w Andrychowie nic. Brat opuścił andrychowski szpital w głębokiej depresji. A przecież osób w takim stanie nie można wypuszczać ze szpitala na własne żądanie, zwłaszcza takich, które od lat się tam leczą. To, co się wydarzyło po jego wyjściu, było dla nas ogromną traumą. Tam naprawdę powinno się zmienić personel, aby więcej nie dochodziło do takich sytuacji – twierdzi kobieta.

Po paru próbach skontaktowania się z dyrektorem Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Andrychowie Piotrem Kopijaszem usłyszeliśmy, by przesłać mu pytania e-mailem. Tak też uczyniliśmy, ale – jak na razie – nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Gdy ją dostaniemy, powrócimy do tematu.


Foto: Edyta Łepkowska

Zobacz także

Napisz komentarz

Redakcja mamNewsa.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy Internautów. Prosimy o kulturalną dyskusję i przestrzeganie regulaminu portalu. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane. Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu. Wszelkie problemy z funkcjonowaniem portalu, usterki, uwagi, zgłoszenia błędów prosimy kierować na: [email protected]

Musisz być zalogowany, aby dodawać komentarze.

cath, 03.12.2022 10:14

Tez słyszałem ze oddział jest do likwidacji.Ci,którzy nami rządzą , potrzebują tylko jednego oddziału tego najbliżej boiska w końcu od czasu do czasu tam przebywają niezależnie od partii do której naleza.Zreszta podobno zdrowy chorego nie zrozumie.Teraz akurat zacznie się okres „dziadków i babek świątecznych” w szpitalach.I to tez jest smutne.

cath, 03.12.2022 10:01

@ bolsen01 Poczytaj definicje pomysl a potem pisz.Możesz używać metafor jak chcesz.zZapewne sp.dziadek funkcjonował w domu ok znał rozkład pomieszczeń ,nagle znalazł się w innych warunkach, w pomieszczeniach których rozkładu nie znał.Wystarczyło ze wstał i próbował isc np do łazienki a coś stało na drodze i potknął się.

bolsen01, 03.12.2022 06:05

@cath ślepota to kalectwo, można mieć zdrowe oczy a nie widzieć, tak jak co trzeci obecnie w naszym kraju. Mój dziadek był niewidomy, a to niepełnosprawność. Dziadek po złamaniu, od razu przeszedł zabieg chirurgiczny. Tu chodzi o sam fakt wypadku na oddziale, do którego doszło w niewyjaśnionych okolicznościach.

FeelFree, 03.12.2022 00:57

@cath - bardzo dziękuję za wpis; nie mogę tu napisać, za którą jego część, ale bardzo mi pomógł w pewnej sprawie sprzed wielu, wielu lat... Odnośnie psychogeriatrii to obstawiam, że ten oddział zostanie niestety zlikwidowany za kadencji obecnych władz województwa; z wielu powodów tak się może stać. Ale nie z tego, który sugeruje artykuł. Ba, taki artykuł może nawet zostać użyty jako jeden z wielu argumentów za takim działaniem. Wtedy wiele osób będzie z kolei narzekać, że nie ma takiego oddziału, bo jest przecież bardzo potrzebny. I faktycznie będzie to niepowetowana strata. Dzisiaj mało kto z czytających i piszących dopuszcza do siebie myśl, że możemy potrzebować takiego miejsca dla siebie samych. I niewiele osób zdaje sobie sprawę jak tytaniczna praca wykonywana jest w takich oddziałach. Zbyt trudna do zniesienia myśl. A oddział psychogeriatrii będzie potrzebny coraz bardziej z powodu demografii chociażby. Najbliższy wtedy będzie w Krakowie...

bycol, 02.12.2022 22:44

a jak ma być normalnie, jak kwalifikacje dyrektorów to pokrewieństwo z vice marszałkiem oraz burmistrzem jednego z miast - i obaj z pis-u :):):) O resztę lepiej nie pytać, bo dziennik podawczy to przy tym Sorbona

cath, 02.12.2022 11:38

I jeszcze zdrowy niewidomy….Ślepota to kalectwo.

cath, 02.12.2022 11:37

Dziwne są te artykuły.Wynika z nich ze starsi zdrowi ludzie lub prawie zdrowi trafiają na psychogeriatrie.I tam gwałtownie stan ich się pogarsza.Z tego co wiem to trafiają tam osoby z ciężkimi chorobami w starszym wieku.Tak na marginesie wiecie ze wydatek energetyczny pobudzenia w delirium tremens jest równoważny wysiłkowi w czasie biegu maratońskiego ?To co w przypadku mniejszego pobudzenia u znacznie starszej osoby.Otępienie póki co ma to do sobie ze się nie cofa tylko postępuje niekiedy powoli niekiedy falami.Ostatnio czytałem o córce dochodzącej prawdy na co zmarła jej zdrowa 93-letnia matka . @bolsen U osób starszych kilka tygodni po złamaniu szyjki kości udowej dochodzi często do tzw zatorów tłuszczowych -nie ma skutecznego leczenia tego świństwa z wyjątkiem zabiegu operacyjnego .Z jakiegoś powodu Twojemu dziadkowi tego nie zaproponowano -może nie był aż tak zdrowy jak Piszesz.

Michał, 02.12.2022 11:04

Tak bardzo pani narzeka na opiekę w tym szpitalu a większość pacjentów tam trafia z wygody rodziny i oczekują cudu pani tak właśnie zrobiła zamiast pomagać ojcu i się nim zajmować było wygodniej oddać go do szpitala i POJECHAC NA WCZASY!!!

bolsen01, 01.12.2022 22:08

Mój dziadek trafił na oddział psychogeriatryczny w bardzo dobrej kondycji psychicznej i fizycznej, również był niewidomy. W nie wyjaśnionych dotąd okolicznościach doznał na oddziale złamania główki kości biodrowej. Od zdarzenia nie wstał już z łóżka i w niedługim czasie zmarł. Gdzie jest prokuratura?